GROŹNA ROSJA

|
Rosja wita, lecz nie chlebem i solą.

Novorosyjsk - bulwar prowadzący do morza.

Soczi, w tle Kaukaz.

Soczi port.




Z Kerczu (Ukraia) do Portu Kaukaz (Rosja) popłyneliśmy promem. Na kacu po spotkaniu z teściowcami zmęczyło nas to konkretnie. Prom płynie jedynie 40 min. jednak wjazd do Rosji wydłuża się znacznie. Kontrole bagażów, dokumentów, druczki do wypełnienia które Stafa musiał wypisywać wielokrotnie ze względu na pomyłki (druczki tylko po rosyjsku), sprawiły że wjazd do Rosji był męką. Jeszcze wspomnimy tylko że prawie ugotowaliśmy się tam, w całym rynsztunku motocyklowym. Po wszystkich kontrolach, gdy wjechaliśmy do kraju poczuliśmy dziwny dreszcz. Powiało grozą, granatowe niebo, otwarte bezkresne przestrzenie i te wszystkie kontrole oraz mit groznej Rosji troszkę nami potrząsnęły.

Szybko okazało się że nie ma się czego bać. Gdy wjechaliśmy do Noworosyjska klamy nam opadły. Miasto portowe nie dość że ładne to jeszce zadbane i widać że ekonomicznie rozwinięte bardzo mocno. Wielki port, dźwigi, żurawie, rurociągi, ciężarówki - czuć że tu się nie próżnuje.

Kolejne zdziwienie przyniosło Soczi. Równie ogromne i rozwinięte miasto przygniotło nas swoimi cenami. Przeciętny obiad w nie specjalnie wytwornej restauracji kosztował 200PLN. Rosja - Rosji nie równa bo z drógiej strony poprzedniego dnia zjedliśmy za 10 PLN.

Napięte stosunki Gruzińsko - Rosyjskie odczuliśmy na własnej skórze, kiedy zamiast przekroczyć granice lądową pomiędzy Rosją a Gruzją zostaliśmy zmuszeni do przeprawy promowej z rosyjskiego Soczi do Trabzon w Turcji. Konflikt dotyczy uznanej przez Rosję, za niepodległą w 2008 roku (po kilku dniowej wojnie) Abchazji, wcześniej należącej do Gruzji. Faktycznie sprawa wygląda tak, że do Abhazji z wizą rosyjską wjazd nie jest problemem, jednak dalsza podróż do Gruzji jest niemożliwa. W konsekwencji zmusza to podróżnych do wjazdu od strony Tureckiej do której przedostaliśmy się bardzo drogim promem z Soczi (kajuta 2 os. i motor - 1700PLN). Prawdopodobnie ceny są wygórowane ze względu na fakt iż jest to jedyna opcja dotarcia do Gruzji od strony rosyjskiej.

Prom jak to prom pełen jest różnych ludzi. I jak to na każdym promie zawsze znajdzie się ktoś do pogadania a także do butelki. I właśnie w takiej kolejności było także i tym razem . Najpierw w kolejce do odprawy poznaliśmy ekipe Australijczyków podróżujących do Turkmenistanu. Nie wiemy do końca jak oni w 5 tygodni chcą wyjeżdżając z Francji dojechać na miejsce, poznać cokolwiek i wrócić. Tak czy inaczej życzymy powodzenia. Potem nadeszła pora na deser. Tłustawy Rosjanin z równie tłustym portwelem zaprosił na,s już lekko wprowadzonych w rytm, do swojego stolika, przy którym konsumował rosyjskie dobro ze swoją rodziną. Po krótkim zapoznaniu pstryknął w palce, a jego może 10 letni syn wyłonił się gdzieś z pod stolika z dwoma flaszkami wódki. Dalszy ciąg wydarzeń jest nie znany. Relacja Stafy: Obudziłem się nad ranem na wpół nagi na łóżku, przy otwartych drzwiach, na szczęście naszej kajuty... Portwele, sprzęt itp jakimś cudem ocalały.

Kontrola turecka to następny wątek na scenariusz filmu sensacyjnego lub "czeskiego" zależy z której strony na to spojrzeć. Nikt nie gada po angielsku, jeden celnik ubrany po cywilnemy wykrzykuje na nas po rosyjsku. Prowadzają nas do różnych biur, z których każde zostawia stępel w paszporcie właściciela pojazdu wjeżdżającego na teren kraju. Przed drzwiami jednego biura siedząc pod ścianą zmęczeni czekamy około godziny, aż stępel zezwalający na wjaz do ziemi obiecanej zostanie ulokowany na jednej z ostatnich wolnych stron paszportu. W końcu udało się - można jechać, tylko gdzie? Wielki port pięćset różnych dróg, żadnych drogowskazów i nikogo, kto mógłby wskazać drogę. Parę minut błądzenia i jesteśmy wolni, znów na bezpiecznym lądzie, poza obstrzałem władz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz