Powodzie baranków zalewają lokalne drogi.
Na północ od Tbilisi rozciąga się prowadząca do Kazbeku i dalej do Władykaukazu, słynna Gruzińska Droga Wojenna. 130 kilometrowy odcinek to przedsmak tego, co czeka u celu, gdzie zmierza większość turystów. Droga Wojenna nazywana jest tak ze względu na toczące się tam niegdyś walki, wpływające na częstą nieprzejezdność tego szlaku. Obecnie pomimo, że walki już dawno ustały nadal można określić ją jako trudno dostępną, ponieważ ostatni odcinek biegnący przez Kaukaz Wysoki to poszarpana, kamienista gruntówka. Pokonując ją trzeba zaopatrzyć się w dużą dawkę cierpliwości. Przyda się ona do przeczekania zalewających wręcz drogę ogromnych stad baranów. Motocykliści muszą również liczyć się z uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym. Nasze także zostało zszargane po wielokrotnych ucieczkach przed stadami rozwścieczonych psów pasterskich. Owczarki Kaukaskie reagują na motory wyjątkowo agresywnie. Jako, że często włóczą się w grupach, a droga jest podziurawiona i nie można nią jechać zbyt szybko, zagrożenie atakiem bezpośrednim jest naprawdę duże. Czasami musieliśmy wołać na pomoc pasterza, który rozganiał psy. Wielokrotnie, dodając gazu, z zamkniętymi oczami i nogami w górze przedzieraliśmy się przez psie hordy.
Warto pokonać te niesprzyjające warunki, bo u celu czeka nagroda. Wjazd między pięciotysięczniki łagodzi cały stres. Kazbek to świetna baza do wyjścia w góry, a w sezonie można zdobyć i sam szczyt - drugą najwyższą górę Kaukazu i najwyższy szczyt Gruzji (5047 m n.p.m.).
W takich miejscach raczej nie ma co liczyć na Couch Surfing, jednak spanie w lokalnych gościńcach to atrakcja sama w sobie. Prawdziwe górskie przysmaki doprawiane ziołami z okolicy oraz domowa atmosfera sprzyjają zapoznawaniu innych podróżników. W naszym gościńcu o subtelnej nazwie "Nazi" (imię gospodyni) do kolacji podawano lokalne winko oraz pyszną miodóweczkę. Za pełne wyżywienie i dach nad głową trzeba zapłacić 30 lari czyli około 50 PLN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz