Ploteczki.
Smieci na obrzezach miasta.
Badasaffi - taka grupka otacza motor prawie zawsze po zatrzymaniu w malych wioskach.
Dildefelo - dziad pod wodospadem.
Byle by na przod!!!
Namaczanie, wirowanie, odsaczanie poprostu pranie!
Przypadkowi przechodnie.
W wiosce Bedik.
W wiosce Bedik.
Chatka a w tle wielki Baobab.
Spodobaly sie prezenty.
Pierceofcake.pl in Africa.
Chatki puchatki.
Kazdy chce cos sprzedac.
Tak sie tu przyzadza obiad.
Mozna powiedziec, ze przyszla pora na deser. Po dwoch koszmarnych dniach podrozy przez drogi Casamance, dziurawe jak ser szwajcarski, dotarlismy do Tambacoundy. Jest to spore miaso stanowiace ostatnia szanse na wyplacenie gotowki czy iinego rodzaju sprawy organizacyjne przed wypadem na poludnie. Dalej w strone granicy z Gwinea Conacry rozciaga sie najwiekszy Park Narodowy Senegalu - Nikolo Koba. Tuz za parkiem rozpoczyna sie najbiedniejszy region nazywany Krajem Basari slynacym z jego specyficznych mieszkancow. Region nie dorobil sie jeszcze banku, wiec planowanie wydatkow nalezy przemyslec jeszcze w Tambie. Jesli planuje sie wizyte w Parku Nikolo Koba trzeba liczyc sie ze srogimi cenami. My rozczarowalismy sie nieco, gdy okazalo sie, ze motocyklem do parku wjechac nie mozna. Zakaz dotyczy niebezpieczenstwa zwiazanego z poruszaniem sie jednosladem po terenach zamieszkalych przez dziekie zwierzeta. Ponoc sa tam nawet lwy, ale widywane sa tak zadko ze juz prawie o nich zapomniano. Przechodzac do sedna; nie wpuszczono nas motorem a za wynajem jeepa na jeden dzien trzeba zaplacic bagatela 120 euro. Po krotkiej rozmowie z grupa hiszpanow, ktora wlasnie opuszczala park, utwierdzilismy sie w przekonaniu ze nie warto tyle wydawac, zeby zobaczyc dwie antylopy na krzyz. Obrociwszy sie na piecie pojechalismy do Kedougu.
Miasto jest stolica wczesniej wspomnianego regionu Bassari, ktorego nazwa pochodzi od najliczniej zamieszkalej tu grupy etnicznej. Kedougu, poza marketem slynacym z niedrogich i dobrych jakosciowo tkanin indigo, nie wiele ma do zaoferowania. Stanowi jednak dobra baze wypadowa na okolice. Tu wlasnie znalezlismy bezpieczne miejsce, gdzie zostawilismy nasze kufry i na podboj Bassari pomknelismy leciutcy niczym piorko. Dobrze zrobilismy, bo glowna droga do Salematy to zwykla zwirowka, natomiast wszystkie mniejsze odchodzace od niej drogi docelowe to prowadzace przez busz piaszczyste sciezki. Nie dalibysmy rady pokonac ich obladowanym motorem.
Dwie godziny drogi od Kedougu znajduje sie 100 metrowy wodospad idealny na odpoczynek od 40 stopniowego upalu. U jego stop lezy basenik wypelniony chlodna woda. Zwarzywszy, ze w porze suchej region po prostu wysycha jest to miejsce, w ktorym trzeba wykapac sie na pewno.
Dla mieszkancow wioski Dindefelo, kolo ktorej lezy wodospad droga rozklekotanym autobusem przez busz to codzienne pieklo. Dla nas bylo to prawie jak safari.
Poza Bassari tereny te zamieszkuje rownie interesujace i wciaz zyjace wedlug tradycyjnych zasad plemie Bedik. Iwol to 500 osobowa wioska polozona na wzgorzu, do ktorego droga to stromy i meczacy szlak. Jej mieszkancy to cztery rodziny z plemienia Bedik, z ktorych kazda posiada konkretna pule obowiazkow zwiazanych z prowadzeniem wioski. Utrzymuja sie z produkcji bawelny, tkactwa, wyrobu bizuterii, chodowli zwierzat i uprawy orzeszkow ziemnych, ktore stanowia tu podstawe wielu dan. Indywidualizm mieszkancow polega na ich niesamowitych, bardzo plemiennych i wojowniczych fryzurach i strojach. Przekluwaja sobie nosy i uszy od gory do dolu. W sumie to na konwencie tatuazu w Europie mogliby wsiaknac w tlum. Tutaj natomiast sa najbardziej malownicza i oryginalna grupa etniczna. Sama wioska jest jak z pocztowki. Male, kryte bambusem, kamienne chatkirozciagaja sie wzdloz zbocza na ktore dumnie spoglada przeogromny, uwazany za swiety, Baobab. Drzewo ma ponad 23 metry w obwodzie i jest miejscem zebran calej wioski. Obok stoja dwa doskonale brzmiace bebny. Nalezy pamietac, zeby podczas wizyty nie popelnic foux paux i nie uderzyc w beben, ktorego dzwiek przywoluje wszystkich mieszkancow wioski. Poza Baobabem cian na wioske rzucaja jeszcze wyzsze niz on sam drzewa kapok dodajac jej mistycyzmu.
Ewidetnie nie bylismy pierwszymi turystami, ktorzy tu dotarli. Po pieciu minutach wizyty polowa kobiet z wioski rozstawila swoje male przenosne straganiki z bizuteria i wyrobami recznymi. Nie moglismy sie oprzec by sie nie obkupic. Sami mielismy przy sobie kilka kolczykow od Magdy ze sklepu, ktore okazaly sie byc swietnym towarem wymiennym.
Nastepna na drodze jest Salemata. Jako ze posiada punkt medyczny oraz pare sklepikow i market, stanowi centrum zycia dla okolicznych wiosek. Pietnascie kilometrow od Salematy tuz u stop gor, ktore odgradzaja Senegal od Gwinei Conacry, lezy Etiolo. Mala wioska w 100 procentach zamieszkiwana przez Bassari posiada zaopatrzony w tradycyjne chatki camping. Wlasciciel campingu - ekscentryczny Balingo jest atrakcja sama w sobie. Nawet z nasza kiepska znajomoscia francuskigo z zaciekawieniem sluchalismy historii inicjacji mezczyzn Basarii i innych ciekawych legend. Balingo to tancerz, zartownis i dobry kompan do spedzania wolnego czasu, ktorego zawsze ma dosc dla swoich gosci. Camping oferuje zakwaterowanie i super jedzenie z cala rodzina w bardzo przyzwoitych cenach. W gorach obok wioski zyja ostatnie dzikie senegalskie stada szympansow. Okolica stanowi doskonaly punkt obserwacyjny tych malp.
Ogolnie cala kraina Bassari nie jest jeszcze turystyczna mekka. I dobrze, bo kazda wizyta przybyszow z ¨cywilizowanego¨ swiata zostawia slad na jej mieszkancach i kulturze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz